Imbramowska kapusta na żurze

W 1945 roku zamieszkałam w  Małyszycach u cioci, która mnie wychowywała  i wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z „imbramowską kapustą na żurze” . Ciocia gotowała kapustę, a ja podglądałam jak ona to robi.  Zresztą jak się chodziło do sąsiadek, to też się podpatrywało. Miałam taką sąsiadkę,  która  gotowała dwie kapusty:  jedną postną dla siebie, a drugą dla rodziny maszczoną słoniną. Jej syn  nie raz żartował: „Matka, to dwie kapusty gotuje, ale obu też próbuje, a godo, że pości.”

Kapustę szatkuje się na wieczór, tak aby do rana ukisła. Trzeba dać ją do garnka i zalać ciepłą wodą  i  kwaśnym żurem.  W garnku z kapustą trzeba takie dołki porobić i do nich wlać żur, tak, aby w każdym miejscu kapusta była zanurzona – gdyby się tylko wlało po wierzchu, to kapusta mogłaby nie ukisnąć. Następnie garnek trzeba wstawić w ciepłe miejsce – dawniej wstawiano na blachę do krytych pieców, albo do szabaśnika. Kapusta na rano jest zakwaszona – wtedy odcedzamy kwas, ale go nie wylewamy, tylko zostawiamy, bo może się jeszcze przydać do doprawienia. W miejsce odlanego kwasu dolewamy ciepłej wody i gotujemy, aż kapusta będzie miękka. Trzeba oczywiście mieszać cały czas.

Na koniec przygotowuje się zasmażkę, wlewa  do kapusty i razem zapraża, doprawia solą i prawdziwym pieprzem.  Zasmażka musi być ze świeżo stopionej słoninki. Do tak tradycyjnie przygotowanej kapusty można jeszcze dodać przetarty zwykły, okrągły groch lub fasolę. Kapusta jest dobra do spożycia zaraz po ugotowaniu, jednak według mnie jest tym lepsza im dłużej stoi. Można ją przechować. Wyniesiona do chłodu jest dobra do tygodnia.  Dawniej nie było lodówek, tylko komórki czy piwnice. Zresztą wtedy gotowało się duże garnki – z nich się przynosiło tyle ile potrzeba i odgrzewało do chleba czy ziemniaków.

Dawniej kapusta pochodziła z własnych pól. Każdy sadził zagonek kapusty. Wszystko się wtedy uprawiało: buraki, cebulę, marchew, pietruszkę. Pod jarzynę zostawiało się miejsce przeważnie przy burakach pastewnych. Teraz też się sadzi kapustę. Tylko, że pojawiają się nowe gatunki, nowoczesne.  Słonina dawniej, też była swoja – tyle, że wtedy to była od święta. Nie rzucało się jej do kapusty z nadmiarem, stąd skwarków było niewiele. Żur samemu się kisiło, a jak się zapomniało, to pożyczało się od sąsiadki. A później, jak sąsiadce zabrakło, to przychodziła i wtedy jej się dawało. Mąkę na żur też miało się swoją, mieliło się we młynie. Na żur był taki garnek kamienny żurowniok, w nim kopystka drewniana na stałe.  Na kapustę też był garnek przeznaczony do jej przyrządzania. To był normalny, pobielany garnek. Do tego garnka się szatkowało kapustę, w nim się kisiło, w nim gotowało, mieszało i w nim się zaprawiało. Musiało być troszkę grubsze dno, żeby się tak nie przypaliło.

Kapustę na żurze gotowało się często. Nie musiało być żadnej okoliczności, ale na weselu  też musiała być.

(Bronisława Kucharczyk)

29 września 2015 roku na wniosek Stowarzyszenia Przyjaciół Imbramowic „Imbramowska kapusta na żurze” została wpisana na Listę Produktów Tradycyjnych prowadzoną przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *