Przełom sierpnia i września to okres dożynek. Od dziecka lubiłam pomagać w pleceniu wieńcy i ich dekorowaniu, gdyż był to czas radości po zakończeniu żniw i dziękczynienia za zbiory.
Szczególnie w pamięci utkwił mi rok 1962. Tradycyjnie wszystkie członkinie Koła Gospodyń Wiejskich w Imbramowicach – wśród nich również ja – zbierały się w domu jednej z nich. Tym razem zgromadziłyśmy się u Pani Orczykowej na Ostryszu. Czekała tam już na nas wcześniej przygotowana konstrukcja z drutu oraz wiele snopków, z których wybierałyśmy najpiękniejsze kłosy. Trzeba wspomnieć, że żniwa w tamtym czasie wyglądały zupełnie inaczej niż obecnie. Zamiast kombajnów oddzielających ziarno od źdźbła, używano kosy. Po skoszeniu zboża, wiązano w snopki, a dopiero później młócono je w stodole używając cepów lub młockarni. Dzięki temu miałyśmy pod dostatkiem dorodnych kłosów.
Zgodnie z tradycją do plecenia wieńca użyłyśmy czterech zbóż: pszenicy, jęczmienia, żyta i owsa, a następnie ozdobiłyśmy go wstążkami i kwiatami. Ozdoba podwórka Pani Orczykowej był paw. Zaproponowała więc byśmy do dekoracji użyły pawich piór, co sprawiło, że nasz wieniec prezentował się wyjątkowo. W najbliższą niedzielę z dumą prezentowałyśmy nasz wieniec na gminnych dożynkach.
Bardzo ważne dla nas było aby wieczór plecenia wieńca upływał w zgodzie i radości. Kobiety opowiadały anegdoty, zabawne historie oraz śpiewały piosenki umilając sobie wspólne chwile. W kolejnych latach gromadziłyśmy się w innych domach, a wieńce przybierały różne kształty. Niezmiennie jednak towarzyszył nam wyśmienity nastrój i atmosfera przyjaźni.
(Maria Kordys)