Miesięczne archiwum: sierpień 2015

Elektryczność i konfitury


Do mojego rodzinnego domu prąd elektryczny doprowadzony został w czasie żniw 1958 roku. Było to największe święto: wracaliśmy od koszenia żyta (oczywiście kosą!) z pastwiska w Małyszycach oddalonego od Imbramowic około 3 kilometry. Zmęczeni, upracowani, brudni z całego dnia. Schodząc z góry do wsi położonej w Dolinie Dłubni – zobaczyliśmy wielką jasność – wszystkie żarówki w każdym gospodarstwie się świeciły. Radość przerosła nasze zmęczenie.

W takich warunkach nie było mowy o lodówkach czy zamrażarkach. Najtrudniej było przechować mięso. Drób biło się na świeżo do spożycia. Mięso wieprzowe lub inne, np. baranina lub wołowina – najlepsze kawałki moja mama pasteryzowała do słoi. Resztę oddzielała od kości i kawałki przesypując przyprawami z sola układała ciasno w garach. Na wierzch dawała czyste pokrzywy, przygniatała i zmoczoną w occie ściereczką obwiązywała pojemnik. Tak przygotowaną „konserwację” stawiało się do ciemnej piwnicy. Zachowywała długo świeżość i kolor.

Owoce: jabłka, śliwki węgierki i damaszki suszyło się na słońcu i w szabaśniku. W zimie podbierało się do chrupania. Reszta owoców do słoików jako marmolada, powidła, kompoty, soki, konfitury.

(Barbara Głowacka)

Wieńce dożynkowe


Przełom sierpnia i września to okres dożynek. Od dziecka lubiłam pomagać w pleceniu wieńcy i ich dekorowaniu, gdyż był to czas radości po zakończeniu żniw i dziękczynienia za zbiory.

Szczególnie w pamięci utkwił mi rok 1962. Tradycyjnie wszystkie członkinie Koła Gospodyń Wiejskich w Imbramowicach – wśród nich również ja – zbierały się w domu jednej z nich. Tym razem zgromadziłyśmy się u Pani Orczykowej na Ostryszu. Czekała tam już na nas wcześniej przygotowana konstrukcja z drutu oraz wiele snopków, z których wybierałyśmy najpiękniejsze kłosy. Trzeba wspomnieć, że żniwa w tamtym czasie wyglądały zupełnie inaczej niż obecnie. Zamiast kombajnów oddzielających ziarno od źdźbła, używano kosy. Po skoszeniu zboża, wiązano w snopki, a dopiero później młócono je w stodole używając cepów lub młockarni. Dzięki temu miałyśmy pod dostatkiem dorodnych kłosów.

Zgodnie z tradycją do plecenia wieńca użyłyśmy czterech zbóż: pszenicy, jęczmienia, żyta i owsa, a następnie ozdobiłyśmy go wstążkami i kwiatami. Ozdoba podwórka Pani Orczykowej był paw. Zaproponowała więc byśmy do dekoracji użyły pawich piór, co sprawiło, że nasz wieniec prezentował się wyjątkowo. W najbliższą niedzielę z dumą prezentowałyśmy nasz wieniec na gminnych dożynkach.

Bardzo ważne dla nas było aby wieczór plecenia wieńca upływał w zgodzie i radości. Kobiety opowiadały anegdoty, zabawne historie oraz śpiewały piosenki umilając sobie wspólne chwile. W kolejnych latach gromadziłyśmy się w innych domach, a wieńce przybierały różne kształty. Niezmiennie jednak towarzyszył nam wyśmienity nastrój i atmosfera przyjaźni.

 (Maria Kordys)

 

Obrazki pamięci ..


Lato .. . Tyle ich już za nami. Te dawne pachniały inaczej niż teraz. Były ciepłe, pachnące świeżym sianem, zbawiennym w upale wiatrem, gdy w żniwa tak bardzo słońce grzało na pochylone plecy przy odbieraniu kolejnych i kolejnych „garści”.

Śpieszymy się coraz bardziej, konie rżą odpędzając gzy. Szybko, szybko – idzie burza. Szkoda, a może wybawienie, odpoczynek. Słony pot na skórze pozostaje w pamięci do dziś.
Pierwsze krople prosto z nieba na rozgrzane głowy. Rozkładamy ręce i podnosimy oczy do góry. Błogi chłód, ukojenie. Biegiem do domu. Jeszcze kurczęta spędzić, aby nie umokły. Gdzie indyczka babci z małymi się podziała? Jest pod agrestem, małe schowała pod parasolem skrzydeł, nie zmokną. Mokre koszule o długich rękawach lepią się do pleców.
Szybko przebrać się i napić południowego mleka, zjeść pajdę chleba tyle co ostygniętego z miodem albo z mizerią. O tak, to jest to. Piętka jest chrupiąca, pachnie piecem chlebowym. Wyobrażam sobie dzieżę z zaczynem i mamę jak miesza mąkę żytnią, dodaje trochę drożdży, niekiedy ziemniaków, aby chleb się dłużej trzymał.
Każdy, zwłaszcza dzieci przyjeżdżające na wakacje z Kielc, Sosnowca, Sanoka … Każdy chce dostać piętkę chleba.

Dzisiejsze dzieci nie znają tego smaku „piętkowego”. Jedzą przeważnie bułeczki, a z chleba ośródkę bez skórki. Chleb to taka powszechna oczywistość. Kto by się rozczulała nad piętką.
Oby nam go nigdy nie zabrakło.

(Bożena Kościej)